wtorek, 31 lipca 2018

Powrót

31.VII.2018

Dziś przeczytałem książkę-nostalgię – Zapomniany Kraków, Spis rzeczy minionych. Jej autorem jest krakowski dziennikarz i pisarz Andrzej Kozioł.
Autor jest cokolwiek starszy ode mnie i jest stałym mieszkańcem Krakowa. To powoduje, że może pamiętać rzeczy, które w jego dzieciństwie już były w zaniku, a ja ich nie poznałem. Jego widzenie miasta i zwyczajów jest siłą rzeczy szersze. Poza tym jego „matecznikiem” był Zwierzyniec, a moim Podgórze i Borek Fałęcki. Jednak pewne krakowskości są nam wspólne. O dziwo, chyba również widzimy je tak samo i tak samo wzbudzają sentyment.
Teraz posłużę się układem książki, co będzie dla mnie ułatwieniem, bo nie spowoduje chaosu we wspomnieniach.
Okna
Panie wiszące w oknach, bacznie wszystko obserwujące, a potem dzielące się swoimi spostrzeżeniami z całym otoczeniem. Zmora dzieci i zmora wszystkich w danej chwili nie będących obserwatorami. Ale tak było wszędzie, nie tylko w Krakowie. Inaczej panie spotykające się w maglu nie miałyby kogo obgadywać, czekając na swoją wymaglowaną bieliznę pościelową. Z moich obserwacji wynika, że tą czynnością zajmowały się niewiasty, tak na oko, starsze o pół, może trochę więcej, pokolenia od moich rodziców. I jest faktem niezaprzeczalnym, opinie o nas wygłaszane przez owe obserwatorki dokładnie nam powiewały.
Przedpokoje
W nowym budownictwie przedpokój nie miał nic z tajemniczości. Ot, taka przestrzeń służąca na miejsce dla wieszaka, a reszta to drzwi do pozostałych pomieszczeń. Innym światem były w starych domach. Miały też nieco inną funkcję. Z reguły były dość długie. Stanowiły miejsce postoju szaf, których zawartość zwykle pozostawała tajemnicą. Od czasu do czasu trafiał się rower, a w mieszkaniu babci na ścianie wisiały dwa naczynia, których użycie dezorganizowało dom. Był to owalny szaflik z ocynkowanej blachy i kolista balia zrobiona bednarską robotą. Ich uzupełnienie stacjonowało w kuchni – wielki gar do gotowania prania. Kiedy jako pędrak bywałem u babci w czasie wakacji, szaflik służył jako wanna do kąpania Jacusia. U drugiej babci, w Borku Fałęckim, były już wszystkie cywilizacyjne udogodnienia i kąpiel była taką samą zwyczajnością jak w Warszawie, nic z misterium odprawianego w Podgórzu.
Ciąg dalszy nastąpi niebawem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz