niedziela, 8 stycznia 2012

Było sobie GB - 4

14.I.06 - ciasto genealogiczne
Czy to będzie bardziej genealogiczne niż do tej pory? Myślę, że tak. Dziś robiłem jedno z popularniejszych ciast w tym Kraju (tak moje Panie, proszę się nie dziwić - umiem gotować, piec ciasta i robić inne rzeczy w kuchni, a nie tylko wynosić śmieci i obierać kartofle). A gdzie tu genealogia? Owszem jest. Ciasto piekłem według przepisu mojej babci. Jest to ciasto popularnie nazywające się piegusem. Babcia piekła je zawsze wtedy, kiedy zostawało jej przy okazji innych wypieków białko z jajek, najczęściej przy okazji biszkoptu lub cwibaka (dla Królewiaków keksa). A oto przepis mojej babci:
1 szklanka białek, 1 szklanka maku, 1 szklanka cukru, 1 szklanka mąki, 20 deko margaryny, aromat, rodzynki.
Roztapiamy margarynę i do wrzącej wsypujemy mak. Potem dodajemy mąkę i bardzo dokładnie mieszamy. Odstawiamy i niech to trochę wystygnie.
W międzyczasie ubijamy pianę i dodajemy cukier (pod koniec ubijania). Na koniec mieszamy pianę z masą i wylewamy do formy. Teraz wrzucamy rodzynki i zatapiamy je w cieście (same tego nie zrobią i potem będą zwęglone na powierzchni upieczonego ciasta). Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 50 minut. Pozwalamy ciastu cokolwiek wystygnąć razem z piekarnikiem i w końcu wyjmujemy je. I nie ma w przepisie pomyłki - w tym cieście nie ma ani jednego żółtka. Taki makownik babcia robiła już na długo przed wojną. A więc przepis ma przynajmniej 80 lat.

15.I.06
Na Genpolu Claire pochwaliła sie swoimi genealogicznymi osiągnięciami w roku, który niedawno minął. To i mnie zmusiło do jego króciutkiego podsumowania. A niżej jest to, co na Genpolu napisałem:
”Właściwie nie jestem pewien, czy w ogóle powinienem zabierać głos. Przede wszystkim dlatego, że nie wydarzyło się absolutnie nic spektakularnego. Oczywiście były jakieś drobne osiągnięcia. A to dopisanie brakjącej daty, a to trop, który być może pozwoli na przyłączenie jednej gałązki do drugiej.
Poznałem osobiście ludzi, których znałem do tej pory niejako korespondencyjnie. Wymienię tylko parę osób, wszystkich nie sposób - Ania Stachowska, Ania Ordyczyńska, Zbyszek Szybka, Grześ Mendyka, Andrzej Kuziński i inni, których przepraszam za to, że nie zostali wymienieni. Nie gniewajcie się.
W gruncie rzeczy genealogia własna jakoś w tym roku zeszła na drugi plan. Pierwszą połowę roku całkowicie oddałem do dyspozycji Małgosi i cieszyłem się jej radościami. Byłem z nią gdy trzymała w rękach pierwszy, jeszcze ciepły egzemplarz książki. Nie widziałem osoby równie szczęśliwej i cieszyłem się jej szczęściem. Z drugiej strony nieocenioną pomocą były mi materiały otrzymane od Joli Skalskiej. To był wielki prezent od młodszej Siostrzyczki (niestety tylko tytularnej). W darze otrzymałem wiele, wiele godzin spędzonych w czytelni Mormonów. Co w tym roku było najważniejsze? To proste. Przyjaźń, ta najprawdziwsza, bo nie kierująca się żadnym wyrachowaniem.
Jacek”

16.I.6 - kim ona jest?
To przypomina pogoń za duchem. Wydaje ci się, że już go masz, a po chwili okazuje się, że ręka jest pusta bo złapałeś wielkie "NIC".
Na Ellis Island znalazłem dawno temu dwoje Ciećkiewiczów. Paulinę i Justyna. Płynęli do USA jednym statkiem, pochodzili z tego samego Cieszanowa. Dla mnie wniosek był prosty - musieli być spokrewnieni i to dość blisko.
Dotarcie do potomków Justyna okazało się nadspodziewanie łatwe. Justyn osiedlił się w New Jersey i tu wciąż mieszka większość jego potomków. Zresztą pomógł mi w nawiązaniu kontaktu z Edem Cieckiewiczem (wnukiem Justyna) mój kuzyn Antek, który też zawędrował do Stanów. Byłem pewien, że od Eda dowiem się też czegoś o Paulinie. I tu pełne zaskoczenie - dla nich Paulina nigdy nie istniała. Że była taka, dowiedzieli się dopiero ode mnie.
Po jakimś czasie dostałem od Eda kopię jedynego zdjęcia, jakie Justyn zabrał ze sobą za Wielką Wodę. To takie typowe zdjęcie rodzinne zrobione w 1893 roku. Na nim Justyn jest jeszcze małym chłopcem.
Przyjąłem następującą tezę. Starsi państwo na zdjęciu to dziadkowie Justyna. Na prawo od dziadka zapewne jest jego siostra, a nad nią justynowi rodzice (to chyba jest pewnik). Po lewej stronie zapewne siostra babci, a nad nią drugi syn dziadka z żoną (hipoteza, mająca moim zdaniem duże prawdopodobieństwo). A może te panie są matkami synowych dziadka? To przecież też jest prawdopodobne. Kim jest w takim razie dziewczynka? To powinna być Paulina. Zresztą różnica wieku wynikająca z listy pasażerów wskazywałaby właśnie na to. Tylko dlaczego w rodzinie Justyna nie zachowała się pamięć o niej? Jeśli moje domniemania są słuszne, to przecież była jego siostrą stryjeczną - więc bardzo bliską krewną. Mam nadzieję, że za jakiś czas wreszcie uda mi się tę zagadkę rozwikłać.
Jeszcze jedno.
Zachowała się niejasna tradycja tatarskiego pochodzenia Ciećkiewiczów/Cieczkiewiczów. Ci, którzy na tym zdjęciu są Ciećkiewiczami mają pewną wybitną cechę wynikającą z tatarskich korzeni - typową fałdę mongolską. Ja, będąc niebieskookim blondynem w końcu też ją mam, nie licząc wystających kości policzkowych. Tylko skąd, u licha, typowo tatarskie rysy twarzy u dwóch starszych niewiast na lewo od dziadka? U tej po prawej, jeśli jest to jego siostra, sprawa jest oczywista. A u tych po lewej? Otóż moi przodkowie często żenili się z osobami jakoś tam spokrewnionymi. Cechy rasy mongolskiej są silne. Zapewne te dwie niewiasty - żona dziadka i jej siostra (hipoteza robocza) mają w sobie też krew Ciećkiewiczów/ Cieczkiewiczów. Więc rzeczywiście tatarskie korzenie rodu? Ale tu dowód prawdy zapewne nie będzie już możliwy do przeprowadzenia. Zawdzięczam siostrze mojego taty. Miała ten dowód w ręce i programowo "olała go". To było przed wojną i stwierdziła, że nie wie gdzie to wyczytała - a była to informacja o nobilitowaniu jakichś Tatarów Ciećkiewiczów/ Cieczkiewiczów za zasługi w potrzebie wiedeńskiej. Nie pamiętała, albo nie chciała podzielić się ze mną tą wiedzą. Dziś, przy postępującej starczej demencji wydobycie z niej czegokolwiek nie jest już możliwe. Kochana ciotunia zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, zresztą z właściwym sobie zjadliwym komentarzem.
Jedno zdjęcie, 10 osób na nim i tyleż samo znaków zapytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz