sobota, 14 stycznia 2012

Było sobie GB - 6

20.I.06 - Dezyderata - najpiękniejszy tekst PpB
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie. Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości. Wykonaj swą pracę z sercem, jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu. Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa. Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty - wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie co ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to jest dla ciebie jasne czy nie wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje, czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą
duszą. Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź uważny. Dąż do szczęścia.

Znalezione w starym kościele Św. Pawła w Baltimore. datowane 1692r.
Słowa: Max Ehrmann
Muzyka: P. Walewski

21.I.06 - MAM, MAM, MAM
Wczoraj dowiedziałem się, że Paulina i Justyn do Ameryki odpłynęli z Hamburga. Przystankami w drodze były porty Cuxhaven, Southampton i Cherbourg. Dziwny jest tylko zapis, że w Ameryce nie oczekiwał ich nikt z krewnych. A przecież z analizy listy pasażerów daje się wywnioskować, że na Paulinę czekał ktoś chyba spowinowacony. Ale może się po prostu mylę.
Natomiast z tego samego źródła dowiedziałem się, że z Hamburga do Kanady płynęli tym samym statkiem Agnieszka Cieckiewicz i Franciszek Cieckiewicz (w spisie jest błąd w pisowni nazwiska, ale do tego zdążyłem się już przyzwyczaić). A dziś znalazłem oboje w fiszkach od Joli (Siostrzyczko, jesteś wielka!!!). Byli rodzeństwem. Daty urodzenia - 1884/1885 - Agnieszka i 1886/1887 - Franciszek podane są dość dokładnie. W rzeczywistości Agnieszka urodziła się 23.III.1886r., a jej brat 30.XI.1887. Można by wątpić, czy Agnieszka z listy pasażerów jest tą samą z ksiąg. Ale tu wątpliwości być nie może. W księdze jest dopisek, że wyjechała do Kanady i tam wyszła za mąż. W zapisach dotyczących jej matki jest informacja, że wyjechała w 1906 roku do Kanady. W tym czasie jej mąż, a ojciec Agnieszki i Franciszka, Wilhelm Cieczkiewicz nie żył już od 8 lat. Wydaje mi się, że można stąd wysnuć wniosek, że przynajmniej jednemu z dzieci życie ułożyło się na tyle pomyślnie, że mogło wziąć do siebie owdowiałą matkę. Które, tego nie wiem. Może Małgosia ma dostęp do kanadyjskiego analogu Ellis Island. Na liście pasażerów powinno być, do którego z dzieci się udawała.

22.I.06 - Piszącym pamiętniki ku przestrodze
KSIĘGI
W pewnej biblijotece, gdzie była, nie pomnę,

Powadziły się księgi; a że niezbyt skromne,
Łajały się do woli różnymi języki.
Wchodzi biblijotekarz, pyta się kroniki:
"Dlaczego takie wrzaski?"
"Dlatego się swarzem,
Iżeś mnie śmiał położyć obok z kalendarzem."
"Wszystko się tu porządnie - rzekł jej - posadziło:
On zmyśla to, co będzie, ty zmyślasz, co było."
Ignacy Krasicki - Bajki

24.I.06 - Moi przyjaciele
Właściwie ten odcinek miał być o czymś zupełnie innym. Miał się pojawić przepis na babciny sernik wiedeński. W końcu go obiecałem, jako kolejny wypiek genealogiczny.
No, ale przyjaciele spowodowali, że dziś z tego zamiaru rezygnuję
Tekst Dezyderaty znalazł się tu przede wszystkim dla Małgosi, a po części dla Joli - dla ukojenia ich skołatań. Teraz okazuje się, że i dla Staszka też. Staszku, mnie też szlag trafia i staram się ostatnio nie czytać codziennej prasy, żeby nie zwariować. Czasem nóż sam się otwiera w kieszeni. Ale Tobie Staszku lekarze zabronili denerwowania się, jeśli chcesz nadal być między nami, a tuszę, że chcesz. Więc zawsze pamiętaj:Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to jest dla ciebie jasne czy nie wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje, czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą. Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź uważny. Dąż do szczęścia.I niczego więcej od Ciebie nie wymagam.
Drugim sprowadzającym mnie na manowce okazał się Wiktor.I ja bywałem w Brodnicy, a tak dokładniej nad Bachotkiem. Nad samym jeziorem był ośrodek wczasowy Polmo Brodnica, a tata był generalnym projektantem tejże fabryki. Kajakiem i łódką zaliczyłem cały szlak Drwęcą od Brodnicy, przez Bachotek, aż do Wielkich Partęczyn. Rowerem objeździłem chyba wszystkie okoliczne wsie i leśne dróżki (ale piachy, często rower trzeba było pchać). Tak jak Wiktor zwróciłem uwagę na „jo”, które mnie początkowo niepomiernie denerwowało.Większe zakupy robiło się oczywiście w Brodnicy, która zawsze robiła na mnie korzystne wrażenie. Przede wszystkim była czysta i uporządkowana. Zawsze podobała mi się filigranowa wieżyczka gotyckiego ratusza z tarczą nieczynnego zegara obudowana znacznie młodszymi od niej kamieniczkami. Piękna jest masywna baszta koło mostu na Drwęcy. Piękna jest dostojna gotycka fara i piękna jest wieża krzyżackiego zamku. Tu, w Brodnicy pierwszy raz widziałem nagrobki w postaci ramy podobnej do wieka trumny. Ze zdziwieniem dowiedziałem się, że przed wojną Brodnica była bardzo silnym ośrodkiem kulturalnym. Że zapłaciła za to bardzo wysoką cenę, niemym świadkiem jest pomnik ku czci straconych stojący koło mostku św. Jadwigi na kanale łączącym jeziora Bachotek i Strażym.Pierwszego dnia po przyjeździe wchodziliśmy z Leszkiem (synem kolegi mojego taty) na najwyższe w okolicy wzgórze by zobaczyć, gdzie z komina idzie dym. To był znak, że piecze się chleb. Potem na rowery i w drogę. Zwykle wracaliśmy ze znacznie mniejszą porcją chleba, niż kupiona. Reszta znikała w wiecznie głodnych żołądkach. Ale bo co to był za chleb. Taki najprawdziwszy, pieczony na zakwasie, na liściu chrzanowym. Gorący, pulchny (uwaga, zaczynam się ślinić). Takiego chleba w Warszawie nie było.
Jeszcze jedną rzeczą muszę się pochwalić. Kiedyś płynęliśmy łódką do Brodnicy na zakupy. Kiedy przepływaliśmy koło fabryki spytałem taty kolegę, gdzie jest kolektor ściekowy, bo go nie zauważyłem. Wtedy dowiedziałem się, że tata, wbrew niektórym decydentom ze zjednoczenia, uparł się i doprowadził do wybudowania fabryki z zamkniętym obiegiem wody technologicznej. Woda z rzeki była brana tylko na uzupełnienie strat, ale ścieków nie było. To był pierwszy tego typu zakład w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz